Ja swój mecz niestety "tylko" zremisowałem.
Nie lubię grać na Amazonki z Roxanną, bo jak jej nie zdejmiesz z boiska to ciężko się wybronić.
Pierwszy kopałem piłkę.
O dziwo obrona jakoś szła, pancerze za szybko nie pękały, więc trzymałem linię obrony. Niestety tak jak wiedziałem, jeśli nie zabijesz roxanny, to co byś nie zrobił, w 8 turze ona i tak będzie miała realną szansę zrobić TD.
Więc ja w swojej 7 turze musiałem wykonać dodge na 4+ żeby wypchnąć ją z boiska (side cage). Udało się, piłka wypadła, przeciwnik nie miał szans przyłożyć. Za to ja podniosłem piłkę, podałem do catchera i daleko nim wybiegłem.
Niestety przeciwnik na 3 gfi (w sumie) dał radę mi ją wybić na 2d i do przerwy 0:0.
Drugą połowę grałem 8v11 (z trójki nikt z KO nie wstał) i było ciężko. 3 amazonki na boisku więcej, to wiadomo. Doklejał się, robił presję, robił użytek z guardów. W ogóle go bić nie mogłem. w 12 turze trochę szalona akcja, podanie na 4+, złapanie 2+ i byłem na jego połowie. W swojej turze osaczył mnie zawodnikami, ale dodgem na 3+2+ zrobiłem TD. Trochę odetchnąłem, bo ciężki mecz a wiedziałem, że nie przegram.
Wtedy wszyscy moi wrócili. Gramy 11v11, uwierzyłem, że mogę wygrać. Zrobiłem wystarczającą presję, by zmusić go do przyłożenia w 15 turze (zatrzymać go nie miałem jak, jedyne co to kilka trudnych rzutów, ale w przypadku niepowodzenia mógłbym nie mieć nawet tej 1 tury na koniec.
1 turówka nie była łatwa i niestety, na 2 bloku zabrakło pusha, zużyłem rr, na 3 bloku zabrakło pusha i koniec.
Na koniec gry stwierdziłem, że przeciwnik dobrze grał. Wiedział co robi i wiedział jak ma grać. Liczyłem więc, że tymi amazonkami ma dobre statsy (żeby sobie ego podreperować
) i nie myliłem się.
Winrate ponad 70% na ponad 150 gier. Więc koniec końców remis cieszy.
