Mecz Krasnoludów z Amazonkami opisać można dwoma słowami. Zniszczone marzenia.
Na szczęście Tułaczy i nieszczęście Amazonek, boisko na którym przyszło im się zmierzyć, przypominało bardziej wyschnięte pustkowia, niż zielone, wilgotne zarośla czy idealną murawę, do których przyzwyczajone są wszystkie starokontynentowe drużyny. Popołudniowe słońce, pył w płucach, piach w oczach- dla Krasnoludów z bezdroży chleb powszedni, dla ludzkich kobiet zaś- zapowiedź prawdziwego dramatu.
Nastroje obu drużyn widać było od wejścia pierwszego zawodnika. Ciężki, krasnoludzki but, pewnie stąpający po sypkiej piaskowej nawierzchni kontra chybotliwe kobiece obcasy, zbyt głęboko wbijające się w podłoże. Smród ludzkiego strachu czuć było nawet na trybunach.
Publika, najwyraźniej znudzona delikatną grą miejscowych, czy może tęskniąca za prawdziwym, solidnym mordobiciem, opowiedziała się po stronie Krasnoludów, zdzierając gardła przed pierwszym wykopem i licząc na prawdziwe widowisko.
Nie ma kogo oszukiwać. Po rozlosowaniu par, wiadomo było kto zagra ten mecz z naturalną przewagą. Niezależnie od tego jak wysportowane, wciąż zbyt lekkie ciała Amazonek nie mogły przeciwstawić się potędze kamiennych krasnoludzkich mięśni. Jedyną nadzieją była ich ogromna szybkość, co planowały wykorzystać.
Piłka w powietrzu, w płucach haust zapylonego powietrza, w uszach krzyk publiki i ryk blokerów Wasteland Wanderers. Zaczynamy mecz.
Po wylądowaniu piłki Wanderersi rozpoczęli zmasowany atak. Najlepszą obroną jest atak, a nikt tak dobrze się nie broni jak zakuci w ciężkie pancerze Tułacze. Pierwsze natarcie meczu- Zabójca Trolli Borys doskakuje do linii obrony Amazonek, wbijając się w jedną z nich niczym w rozwścieczonego Trolla. Jej delikatne ciało nie było w stanie oprzeć się tej sile. W mgnieniu oka wylądowała na ziemi, poturbowana tak mocno, że trzeba było ściągnąć ją z boiska- nie była w stanie kontynuować gry.
Następnie seria skutecznych bloków wyrwała kilka amazonek z butów, rzucając je na glebę i otwierając drogę. Ras Putin, stosunkowo młody krasnoludzki biegacz (dostał rolę biegacza, bo z całej drużyny ma najmniejszy brzuch), natychmiast podniósł piłkę i ruszył w stronę linii przyłożenia amazonek.
W tym momencie meczu, już na samym jego początku, widać było wyraźnie, że nie będzie to łatwe spotkanie dla ludzkich panienek.
W ich turze, część próbowała siłować się z Tułaczami i częściowo im się udało, jednakże zabrakło siły przebicia, by zablokować drogę biegaczowi z piłką.
Powoli, ale stabilnie, trójka Krasnoludów- Ras Putin z piłką oraz dwóch blokerów, biegło w stronę linii przyłożenia. Reszta ekipy robiła co mogła, by wybić amazonkom z głowy pomysł przejęcia piłki.
Wszystko wyglądało idealnie- 4 tura Wanderersów, blicer Ivan wysyła do ambulatorium kolejną Amazonkę, biegacz prawie zdobywa punkt. W pewnym momencie oszołomiony adrenaliną bloker Wasyl, postanawia faulować leżącą obok niego blicerkę Nut Crashers. Na jego nieszczęście sędzia akurat patrzył się w jego stronę. (co się w sumie dziwić, jeśli cała amazońska ekipa leży na ziemi, to sędzia chcąc nie chcąc nie ma wyboru) Natychmiast został ściągnięty z boiska, jednak zdążył znokautować kobietę.
Nuffle, najwyraźniej zdegustowany (czyżby?) nieczystym i niepotrzebnym zagraniem, przechylił szalę losu na stronę Amazonek. Seria udanych, desperackich akcji sprawiła, że biegacz wylądował gębą w piachu i rzucił piłkę, którą natychmiast przejęły panienki.
Cała krasnoludzka ekipa, wytrącona z równowagi stratą zawodnika, nie mogła otrząsnąć się przez dwie rundy i popełniała dziwne błędy- nawet zabójca trolli, który na starcie stratował zawodniczkę Amazonek, nie potrafił solidnie przypieprzyć kolejnej.
Ogromna szybkość kobiet sprawiła, że jedna z łapaczek wystawiła się w zasięgu linii przyłożenia, czekając na podanie, jednak z nadmiaru emocji nie udało jej się złapać piłki.
Pierwsza połowa zakończyła się bez punktów.
W druga połowę można w sumie skrócić do kilku zdań. Krasnoludy, wściekłe na sędziego, któremu nagle zachciało się pilnować zawodników, stwierdziły że teraz to dopiero pokażą co to znaczy mocna pięść i ciężki but. Borys, Zabójca Trolli, czy właściwie Niszczyciel Amazonek, pierwszym blokiem w tej połowie znów wysłał do ambulatorium ludzką babeczkę. Trener Wanderersów- Wladzimir Punchin wydał zawodnikom jedno polecenie- nie macie walca- bądźcie walcem. Morale Krasnoludów automatycznie podskoczyło, bo jest to ich ulubiona taktyka. Nie musisz przejmować się utratą piłki, jeśli drużyna przeciwnika nie ma zawodników, którzy będą ją mogli podnieść.
Jak pomyśleli- tak zrobili.
Całą drugą połowę, mimo początkowego kotła i klatki amazonek, kontrolowali grę do takiego stopnia, że 7 Amazonek znajdowało się poza boiskiem. Dało im to miejsce, czas i wygodę na 2 przyłożenia w tej połowie.
Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla Wasteland Wanderers. MVP meczu został Borys, Niszczyciel Amazonek (i Trolli).
Jedynymi stratami, jakie odniosły Krasnoludy, było nadszarpnięte ego.
Amazonki? Cóż. Nieprędko zechcą ponownie zagrać z Tułaczami.