No i jednak wygrałem 2:1. I odreagowałem trochę kosztem chopka. Kości koncertowo dla mnie. Ale i tak byłem ostrożny i cały czas trzymałem klatę z co najmniej diagonalnymi guardami. Pod koniec meczu już z pewnością na wyrost.
Moje orki naskakiwały, faulowały, wypychały za boisko, paliły i gwałciły. Elfiki piszczały cieniutko i zasłaniały się swoimi chudymi rączkami przed pancernymi pięściami orków
Elfia ciota z MV10 spadła z dzwonkiem i nie zrobiła mi 1TTD. Ze 4 klapouchów się popsuło w tym jeden chyba trwale. Bardzo dużo dostało dzwony. Dla mnie bomba. Uwielbiam bić elfy
Chopek pewnie ma inne odczucia, bo kostki źle go potraktowały. Ale nie poskarżył się ani razu w czasie meczu.
BBM znów chyba nie żyje, więc powtórkę wrzucę kiedy indziej.
Dzięki za mecz.